Nowy Rok w Parku Retiro

Zmiany, zmiany, zmiany…
W końcu mamy już 2020 rok, o czym trochę głupio mi przypominać prawie w połowie stycznia. No ale cóż, tak wyszło.
Jak pewnie zauważyliście, strona na fb ma nową nazwę, podobnie jak strona www, która jest jeszcze w fazie ostatnich przekształceń. O nowościach będę informować niebawem. 
Tymczasem zapraszam Was do lektury wiersza autorstwa Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, który tematycznie związany jest z wejściem w Nowy Rok.

Anno Domini

Styczeń:
Z wód Styksu wypływa,
zmoczony,
parskając zapomnieniem –
Nowy Rok.

Luty:
Lód leży jeszcze nieprzerwany
między nadzieją a zimnem –
jeszcze sobie \”ty\” nie mówią.

Marzec:
Marznie jeszcze marzenie…
Marzy mróz…
Mży deszcz…

Kwiecień:
I już tylko kwiaty
rzucają cień
na życie…

Maj:
Mój, moja, maj.

Czerwiec:
Czerwone czaroziele
zerwie,
nie wiedząc nic…

Lipiec:
Lipa, miodami pachnąca,
jak piec rozogniona kwiatem.
Deine roten Lippen
möcht ich kussen…

Sierpień:
Nie ścinajcie!
Nie ukrócajcie!
Sierp wyrzućcie wysoko,
niech lśni jak nów w obłokach,
bo cóż po cierpieniu?

Wrzesień:
Wrzosy, babie lato, wrzenie,
ptasie wrzaski w rzęsistym lesie.
Dajcie się babie zabawić!
Wejdź przez sień…

Październik:
Paździerze lecą ze szczęścia…

Listopad:
Bezszelestny upadek wszystkiego.
Bezlistne drzewa,
bezlitosne myśli.

Grudzień:
Nie po różach,
ale po grudzie
idzie najkrótszy dzień
w grób.

Przyznam szczerze, że do twórczości tej poetki długo miałam dość ambiwalentny stosunek. Większość jej utworów wydawała mi się monotematyczna, pozbawiona puenty (którą bardzo lubię), klamry kompozycyjnej, czy czegoś innego, co mogłoby mnie jako czytelniczkę zaskoczyć lub bardziej poruszyć. Z czasem zaczęłam jednak Pawlikowską-Jasnorzewską doceniać, choć wciąż nie należy ona do moich ulubionych poetów. Kto wie, może do czasu…
Dlaczego mój stosunek do twórczości tej poetki w dużej mierze się zmienił? Wydaje mi się, że ze względu na tematykę, którą podejmuje i której jakiś czas temu może jeszcze nie rozumiałam.
Pawlikowska-Jasnorzewska pisze bowiem o emocjach, uczuciach, relacjach damsko-męskich i robi to z perspektywy bardzo intymnej, a przez to subiektywnej. Co nie oznacza, że niezrozumiałej. Podmiotem lirycznym (i bohaterką liryczną) jest w jej twórczości kobieta, która szuka, pragnie miłości, jest równocześnie trochę zagubiona, jak i silna i świadoma siebie. Pięknie, ale i przewrotnie pisze Pawlikowska-Jasnorzewska o tęsknocie, np. w wierszu „Miłość” (początek „Nie widziałam cię już od miesiąca…” znany jest dość powszechnie), czy „Bez Ciebie”. Ten drugi utwór jest mniej znany, a znaleźć go można tu: https://polska-poezja.com/pawlikowska-jasnorz…/bez-ciebie-2/

Jednak podczas przyglądania się bliżej twórczości tej poetki, ujął mnie szczególnie wiersz „Zapomniane pocałunki”. Nie ma tu miejsca na jego szczegółową interpretację, myślę zresztą, że każdy zainteresowany może zrobić to sam i wycisnąć z tego wiersza co najlepsze. Ja powiem tylko tyle, że dla mnie to bardzo piękny, metaforyczny opis relacji, która przynależy tylko i wyłącznie konkretnym dwóm osobom. Tylko im i aż im.

Zapomniane pocałunki

Kto li­czy na­sze po­ca­łun­ki,
kto na nie zwa­ża?
Lu­dzie mają tro­ski i spra­wun­ki,
Bóg świa­ty stwa­rza…
Za­po­mnia­ne przez nas dwo­je ich ró­żo­we mnó­stwo
spa­da na dno na­szych dusz
jak płat­ki mięk­kich, naj­pięk­niej­szych róż…
Tam leżą i cia­sno zdu­szo­ne na so­bie
słod­kim olej­kiem się pocą,
któ­ry roz­pach­nia się w nas każ­dą nocą
i każ­dym ra­nem
i ży­cia zwy­kłe­go je­sien­ne ubó­stwo
czy­ni róż kra­jem, per­skim Gu­li­sta­nem.
Kto na­sze po­ca­łun­ki li­czy?
Kto na nie zwa­ża?
Bóg świa­ty stwa­rza,
nie za­pi­su­je w księ­gach sło­dy­czy…

Mam takie jakieś wrażenie, że dobrym dopełnieniem tego wpisu będzie kilka zdjęć z mojego ukochanego ogrodu różanego z madryckiego Parku Retiro oraz fotka z wachlarzem…
Hasta pronto!