Tamtego dnia
na stole stał wazon
pełen świeżych bzów
a płochliwa firanka
delikatnie stąpała
po parapecie okna
zapach kwiatów
podstępnie mieszał się
z podmuchem wiatru
w tej improwizacji
wszystko było
przemyślane
nawet te purpurowe grona
nie moją ręką zrywane
przecież moje
czy to była iluzja?
zaprzeczy tylko
ten
kto za niebo miał
baldachim bzów
gdy pulsowała firanka