Przebiegłe miasto
udaje że śpi
bursztynowe smugi
przeglądają się przez ułamki sekund
w odbiciach latarni
zanim pogrążą się w czerni chodnika
złudne są blaski miasta
więc czasem uciekam
bo znam inną krainę
słodką
o zielonych oczach
chabrowych szafirowych
błękitnych szczerych
one mają odwagę
żeby wziąć mnie za rękę
i poprowadzić tam
gdzie nie liczy się dni
zalana pełnią księżyca
albo przeszyta jego ostrzem
splatam wianki z traw
pływam w odmętach
rześkich zwierciadeł duszy
kiedy księżyc upada
pozostaje tylko nadzieja
że ktoś dzisiaj nurkował
w miedzi moich oczu
a teraz
niecierpliwie
wypatruje
snu