przecież jesteś
gdy nastaje dzień
a ja powoli wyciągam dłoń
by poczuć każdy
budzący się nerw
– ożywczy pęd mojego ciała
jesteś
gdy nieśmiało się zielenię
gdy wytrwale dojrzewam
gdy owocuję
– choć często tak marnie
jesteś nawet
gdy usycham
oraz gdy gniję
– z własnej głupoty
zamiast porzucić
pielęgnujesz wtedy
ten najmniejszy zielony pęd
który pozostał
nie można
uchwycić powietrza
wody światła
ani zrozumieć ich istnienia
naiwnością są więc
próby zdefiniowania Ciebie
dlatego
po prostu
pozostań ze mną
otaczaj mnie jak powietrze
nawilżaj jak krople deszczu
przytul jak promienie słońca
Ty
który byłeś
który jesteś
który przychodzisz
do mnie
gdy zapada noc
i nastaje dzień